Żółtym kwieciem
uśmiechała się zielona łąka
i lśniło jezioro
od promieni słońca…
na wodną farmę zwołał nas krwi zew
lecz nie jestem pewna…, wydaje mi
się…
że byliśmy tymczasem
w starym domu, pod lasem…
gdy widziałam Wasze
otwarte szeroko, wyciągnięte ramiona
czułam się taka szczęśliwa
tym widokiem… Urzeczona!
I mogłam się przeglądać w Waszych
oczach
jak w zwierciadle czasu
czas zatrzymał się, zabrał mnie i
przeniósł
do tamtego kochanego lasu…
na leśną ścieżkę
gdzie w letnim, porannym słońcu
ciągle kołyszą się drzewa…
gdzie pewna dziewczynka
idzie sobie ścieżką
beztrosko podskakuje, śpiewa…
znalazłam się też przy stawie
nieopodal łączka stokrotek i maków
strumyczek, sitowie… bose stopy na
zroszonej trawie…
Boże! Jakże prawdziwy do łez…
jest zapach tamtego tataraku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz